W związku z obchodami Tygodnia Zrównoważonego Transportu 22 września będzie dniem bezpłatnej komunikacji miejskiej.
Właśnie przeczytałem ciekawą rozmowę z Panią socjolog o zamieszaniu spowodowanym brakiem możliwości organizowania zajęć dodatkowych dla przedszkolaków. Rozmówczyni wskazuje, zbieżnie z moim poglądem, że zajęcia z rytmiki są ważne i powinny się w przedszkolach odbywać.
Przypominam, że złożyłem w tej sprawie interpelację do Pana Burmistrza. Ciekaw też jestem, jakie zmiany w stanowisku Ministerstwa Edukacji Narodowej nastapią po krajowej konferencji w piątek, na której dyrektorzy przedszkoli z całej Polski mają się spotkać z Panią Minister.
Ludmiła Anannikova: Śledzi pani dyskusję o zajęciach dodatkowych? Kompletna histeria. Przerażeni rodzice przedszkolaków zakładają na Facebooku profile typu „Chcę, by moje dziecko uczyli fachowcy”, samorządy kombinują, jak obejść przepisy.
Iwona Chmura-Rutkowska: – Trzeba się najpierw zastanowić, dlaczego rodzicom tak zależy na dodatkowych zajęciach i czego, ich zdaniem, brakuje w „standardowej” ofercie przedszkoli. Prześledziłam informacje zamieszczane na stronach internetowych przedszkoli w różnych miastach i gminach. Wśród najczęściej pojawiających się zajęć na pierwszym miejscu jest język angielski, na drugim zajęcia umuzykalniające, na trzecim – zajęcia z różnych dyscyplin sportu: piłki nożnej, sztuk walki, pływania, tenisa, na czwartym – zajęcia terapeutyczne. Ale w kategorii zajęć płatnych pojawiały się również warsztaty plastyczne, gimnastyka ogólnorozwojowa, czy warsztaty twórcze.
Koleżanka opowiadała, że jej syn śpiewał w przedszkolu „Jesteś szalona”
– Nie dziwi mnie to. Rynek przedszkolnej muzyki to, niestety, bardzo często kicz. Dzieciom ta muzyka się podoba, bo jest łatwo przyswajalna, można do niej tańczyć. Ale, moim zdaniem, przedszkola nie powinny propagować tego typu stylistyki. I nie dziwię się rodzicom, którzy chcą mieć zajęcia na wyższym poziomie.
A co z innymi zajęciami, np. z językiem angielskim?
– Język obcy, w przeciwieństwie do zajęć umuzykalniających nie figuruje w podstawie. Moim zdaniem jednak, byłoby świetnie gdyby się znalazł. Spotkanie z obcym językiem to spotkanie z inną kulturą. W tym wypadku również pojawia się problem, kto może i powinien te zajęcia prowadzić. Do pracy z małymi dziećmi poza znajomością języka obcego potrzebna jest wiedza i praktyczne umiejętności z zakresu metodyki edukacji elementarnej.
Ale talent najpierw trzeba wykryć. Rodzice nie mają tu zaufania do nauczycieli przedszkolnych.
– Najważniejsza dla przedszkolaków jest spontaniczna zabawa. W jej trakcie wrażliwi pedagodzy bez problemu potrafią dostrzec predyspozycje dziecka i wesprzeć je, a potem dać sygnał rodzicom, że ma talent, który może warto rozwijać. Zajęcia dodatkowe powinny też sprawiać przyjemność. A często jest, niestety, tak, że stają się one wyznacznikiem statusu rodziców. Potem na placu zabaw jest licytacja, czyje dziecko już nurkowało, a czyje jeździło na koniu. Również przedszkola próbują za wszelką cenę sprostać tym wymaganiom. Znam przedszkole, do którego pani przyjeżdża raz w tygodniu z daleka umęczonym konikiem i on przez cały dzień chodzi wkoło po betonie. Każde dziecko ma pięć minut na przejażdżkę.
Czy dotychczasowe przepisy faktycznie dzieliły dzieci na bogatsze i biedniejsze?
– Nie jestem pewna. Praktyka była taka, że jeżeli większość z grupy była zapisana na jakieś zajęcia, to jedno, dwoje dzieci, których nie było stać, też mogło chodzić.
Po co więc ta zmiana? Nie wystarczyło po prostu dofinansować zajęcia dzieciom z uboższych rodzin?
– Uważam, że nie, bo rozmawiamy jedynie o dzieciach z dużych miast, których stać bądź nie stać na dodatkowe zajęcia. A co z dziećmi ze wsi? Niemal połowa z nich w ogóle nie chodzi do żadnego przedszkola. Rząd powinien najpierw rozwiązać ten problem. A dopiero później brać się za zajęcia dodatkowe. ”
Cały tekst: http://poznan.gazeta.pl/poznan
Aż 92% przetagrów w Polsce rozstrzyga cena. Urzędnicy rezygnują ze stosowania innych kryteriów przetargowych np. jakości, terminów dostawy czy gwarancji. W całej Europie jedynie 30% przetargów rozstrzyganych jest jedynie na podstawie ceny. Skąd takie różnice?
Gazety opublikowały raport Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów będący analizą i oceną jakości przetargów organizowanych w Polsce w 2012 roku. Niemal 92% przetargów w Polsce rozstrzyganych jest jedynie za pomocą kryterium najniższej ceny. Organizatorzy przetargów niechętnie umieszczają w przetargach inne kryteria dozwolone Prawem Zamówień Publicznych. Skutki są nader widoczne. Fatalna jakość wykonywanych prac lub usług, spektakularne bankructwa firm, szczególnie podwykonawców. Przedsiębiorcy zamiast dbać o rozwój i podnoszenie jakości usług, prześcigają się w wymyślaniu sposobów na obniżanie ceny. Rząd(oczywiście) deklaruje, że przygotowuje zmiany w przepisach pozwalające na weryfikowanie ofert, których cena wzbudza obawy.
Żadna regulacja prawna nie zastapi odwagi i determinacji. Urzędnicy, w trosce o to, by nie powstawały problemy na etapie rozstrzygania przetargów(odwołania, anulowanie przetargów itd)często wybierają najłatwiejszą drogą organizacji przetargu argumentując, że „wszystko jest zgodne z prawem”. Ewentualne problemy i spartaczoną robotę tłumaczą potem tym samym: „wszystko było zgodnie z prawem, to wykonawca dał za niską cenę”.
A przecież idea przetargu jest taka, by wszystko przebiegało uczciwie i zgodnie z procedurą ale też jak najbardziej starannie, jak najtaniej i jak najlepiej, bo przecież to… publiczne pieniądze.
Potrzeba tylko więcej odwagi i determinacji.
Moja interpelacja w sprawie rozwiązania problemów z organizacją zajęć dodatkowych dla przedszkolaków dotarła już do Pana Burmistrza. Mam nadzieję, że rozpocznie się dyskusja i wypracowane zostaną mechnizmy, które pozwolą na organizację tych zajęć od października.
Poprosiłem też o zorganizowanie w przyszłym tygodniu spotkania poświęconego tej sprawie.
W pierwszej, po wakacjach, interpelacji wnioskuję o zmianę przebiegu trasy linii 109 i wprowadzenie przejazdu przez Osiedle Anny Jagiellonki ulicami Okulickiego, 26 Kwietnia i Roweckiego oraz o likwidację „egipskich ciemności” na ul. Odrzańskiej…
Na dzisiejszej sesji Rady Miejskiej w Policach z inicjatywy radnego Andrzeja Rogowskiego pojawił się projekt stanowiska radnych Rady Miejskiej w sprawie rozstrzygnięcia konkursu na stanowiska dyrektora Białej szkoły.
Projekt nie był zgłoszony oficjalnie do porządku obrad, zatem nie był przedmiotem obrady Rady. Radny Andrzej Rogowski odczytał tekst, a następnie przekazał wszystkim radnym. Kto chciał, apel podpisał. Mój podpis był dziewiąty(na 21 radnych).
W sprawie Białej i faktu nie wybrania w konkursie Pani Beaty Golisowicz wypowiedział się również radny Janusz Chmielewski. Potępił on decyzję komisji konkursowej, a winą za tę złą decyzję obarczył Starostę i środowisko rządzącej powiatem polickim PO.
Ja również wyraziłem dziś swoją ocenę wyników konkursu na dyrektora Białej(choć raczej symbolicznie niż werbalnie). Uważam bowiem, iż źle się stało, że dyrektorem Białej nie jest już Pani Beata Golisowicz.
Merytoryczne decyzje rady podjęte na dzisiejszej sesji opiszę w oddzielnym wpisie.