O przedszkolach c.d.

Właśnie przeczytałem ciekawą rozmowę z Panią socjolog o zamieszaniu spowodowanym brakiem możliwości organizowania zajęć dodatkowych dla przedszkolaków. Rozmówczyni wskazuje, zbieżnie z moim poglądem, że zajęcia z rytmiki są ważne i powinny się w przedszkolach odbywać.

Przypominam, że złożyłem w tej sprawie interpelację do Pana Burmistrza. Ciekaw też jestem, jakie zmiany w stanowisku Ministerstwa Edukacji Narodowej nastapią po krajowej konferencji w piątek, na której dyrektorzy przedszkoli z całej Polski mają się spotkać z Panią Minister.

„Zajęcia dodatkowe powinny dziecku sprawiać przyjemność, a nie być wyznacznikiem statusu rodziców – mówi pedagog i socjolog dr Iwona Chmura-Rutkowska

<!–1–>

Od września godzina pobytu dziecka w przedszkolu nie może kosztować rodziców najwyżej złotówkę. Tym samym za wszystkie zajęcia dodatkowe – angielski, tańce czy rytmikę też nie można płacić więcej. Do tej pory rodzice za takie lekcje płacili dodatkowo – od kilku do kilkudziesięciu złotych za godzinę. Zaczęły się więc kombinacje, jak przepisy ominąć. Na razie jednak dodatkowych zajęć w przedszkolach nie ma, a rodzice biją na alarm, że dzieci na tym ucierpią.Rozmowa z dr. Iwoną Chmurą-Rutkowską, pedagogiem i socjologiem.

Ludmiła Anannikova: Śledzi pani dyskusję o zajęciach dodatkowych? Kompletna histeria. Przerażeni rodzice przedszkolaków zakładają na Facebooku profile typu „Chcę, by moje dziecko uczyli fachowcy”, samorządy kombinują, jak obejść przepisy.

Iwona Chmura-Rutkowska: – Trzeba się najpierw zastanowić, dlaczego rodzicom tak zależy na dodatkowych zajęciach i czego, ich zdaniem, brakuje w „standardowej” ofercie przedszkoli. Prześledziłam informacje zamieszczane na stronach internetowych przedszkoli w różnych miastach i gminach. Wśród najczęściej pojawiających się zajęć na pierwszym miejscu jest język angielski, na drugim zajęcia umuzykalniające, na trzecim – zajęcia z różnych dyscyplin sportu: piłki nożnej, sztuk walki, pływania, tenisa, na czwartym – zajęcia terapeutyczne. Ale w kategorii zajęć płatnych pojawiały się również warsztaty plastyczne, gimnastyka ogólnorozwojowa, czy warsztaty twórcze.

To źle?– Oczywiście, bo te zajęcia są w podstawie programowej! Wielu rodziców dowiedziało się o tym całkiem niedawno, ponieważ dzięki ostatnim dyskusjom przeczytało ten ważny dokument. Zdali sobie sprawę, że płacili za coś, co powinno mieścić się w standardowej nieodpłatnej ofercie przedszkola.

Jakich zajęć, pani zdaniem, brakuje w programie przedszkolnym?– Na pewno rytmiki. Dyskusja nie powinna dotyczyć tego, czy rytmika jest potrzebna, czy nie, tylko kto powinien ją prowadzić. Zgodnie z zaleceniami MEN, wychowanie przez sztukę w obszarze muzyki powinno być realizowane w ramach normalnych zajęć. Jednak formy edukacji muzycznej w przedszkolu zależą w dużej mierze od konkretnych umiejętności nauczycielki. Ile z nich potrafi grać i improwizować na instrumencie, równocześnie organizując zabawy taneczno-rytmiczne dzieciom? Ile z nich potrafi zaproponować taniec uwzględniający różną stylistykę i formę? Ile zna się i potrafi wprowadzić dzieci w świat muzyki klasycznej? Jeżeli chodzi o kształcenie nauczycieli edukacji elementarnej to na przygotowanie do prowadzenia zajęć muzycznych przeznaczonych jest około 30 godzin na poziomie studiów licencjackich. Studia magisterskie nie poszerzają tej oferty. W tak krótkim czasie nie da się przygotować pedagoga do zajęć umuzykalniających na poziomie, który wyznacza podstawa programowa.

Koleżanka opowiadała, że jej syn śpiewał w przedszkolu „Jesteś szalona”

– Nie dziwi mnie to. Rynek przedszkolnej muzyki to, niestety, bardzo często kicz. Dzieciom ta muzyka się podoba, bo jest łatwo przyswajalna, można do niej tańczyć. Ale, moim zdaniem, przedszkola nie powinny propagować tego typu stylistyki. I nie dziwię się rodzicom, którzy chcą mieć zajęcia na wyższym poziomie.

A co z innymi zajęciami, np. z językiem angielskim?

– Język obcy, w przeciwieństwie do zajęć umuzykalniających nie figuruje w podstawie. Moim zdaniem jednak, byłoby świetnie gdyby się znalazł. Spotkanie z obcym językiem to spotkanie z inną kulturą. W tym wypadku również pojawia się problem, kto może i powinien te zajęcia prowadzić. Do pracy z małymi dziećmi poza znajomością języka obcego potrzebna jest wiedza i praktyczne umiejętności z zakresu metodyki edukacji elementarnej.

Judo, balet?– Nie widzę potrzeby, by znajdowały się w standardowej ofercie przedszkolnej. Oczywiście nie ma przeciwwskazań, by utalentowane dziecko chodziło na takie zajęcia popołudniami.

Ale talent najpierw trzeba wykryć. Rodzice nie mają tu zaufania do nauczycieli przedszkolnych.

– Najważniejsza dla przedszkolaków jest spontaniczna zabawa. W jej trakcie wrażliwi pedagodzy bez problemu potrafią dostrzec predyspozycje dziecka i wesprzeć je, a potem dać sygnał rodzicom, że ma talent, który może warto rozwijać. Zajęcia dodatkowe powinny też sprawiać przyjemność. A często jest, niestety, tak, że stają się one wyznacznikiem statusu rodziców. Potem na placu zabaw jest licytacja, czyje dziecko już nurkowało, a czyje jeździło na koniu. Również przedszkola próbują za wszelką cenę sprostać tym wymaganiom. Znam przedszkole, do którego pani przyjeżdża raz w tygodniu z daleka umęczonym konikiem i on przez cały dzień chodzi wkoło po betonie. Każde dziecko ma pięć minut na przejażdżkę.

Czy dotychczasowe przepisy faktycznie dzieliły dzieci na bogatsze i biedniejsze?

– Nie jestem pewna. Praktyka była taka, że jeżeli większość z grupy była zapisana na jakieś zajęcia, to jedno, dwoje dzieci, których nie było stać, też mogło chodzić. 

Po co więc ta zmiana? Nie wystarczyło po prostu dofinansować zajęcia dzieciom z uboższych rodzin?

– Założeniem Ministerstwa Edukacji było również podniesienie jakości edukacji przedszkolnej, co samo w sobie nie jest złym pomysłem. Tyle że urzędnicy zabrali się za to od złej strony. Wysłali do dyrektorów komunikat: damy wam 100 zł dotacji na każde dziecko, a wy z dnia na dzień zmienicie się na lepsze, rozszerzycie program, by rodzice nie musieli płacić za dodatkowe zajęcia. Nie macie odpowiednich nauczycieli? Zatrudnijcie innych. I niby wszystko w porządku. Tyle, że ministerstwo zapomniało, że, by osiągnąć pożądany stan, trzeba by było wymienić połowę personelu w całym kraju!Sztandarowym argumentem MEN jest wyrównywanie szans dzieci. Czy pani zdaniem, nowe przypisy je wyrównują?

– Uważam, że nie, bo rozmawiamy jedynie o dzieciach z dużych miast, których stać bądź nie stać na dodatkowe zajęcia. A co z dziećmi ze wsi? Niemal połowa z nich w ogóle nie chodzi do żadnego przedszkola. Rząd powinien najpierw rozwiązać ten problem. A dopiero później brać się za zajęcia dodatkowe. „

Cały tekst: http://poznan.gazeta.pl/poznan

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.