Rośnie grono Policzan niezadowolonych z opieki pediatrycznej w ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Policach. Te usługi medyczne świadczone są przez prywatną klinikę medyczną w pomieszczeniach polickiego szpitala.
Gdy dotarły do mnie pierwsze sygnały w tej sprawie, skierowałem do Dyrektora NFZ w Szczecinie list, z pytaniami w tej sprawie. Otrzymałem odpowiedź uprzejmą ale bardzo mało konkretną.
Tymczasem coraz więcej osób przedstawiało mi swoje doświadczenia z wizyt u pediatrów w „nocnej i świątecznej”. Kilka z nich zamieszczam poniżej.
Dlatego zdecydowałem się, wspólnie z osobami, które do mnie dotarły, skierować petycję do Dyrektora NFZ w Szczecinie w sprawie polepszenia stanu rzeczy.
Celem tej akcji jest polepszenie poziomu opieki pediatrycznej w ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Policach.
Petycję można przeczytać i podpisać tu:
A oto kilka historii opisujących doświadczenia Policzan podczas wizyt:
U mojego dziecka nie rozpoznano zapalenia wyrostka robaczkowego. Kazano dać nospę. Na drugi dzień wylądowaliśmy w szpitalu z pękniętym wyrostkiem zgorzelinowym i zapaleniem otrzewnej. MASAKRA!!!!
Nocna i świąteczna opieka w polickim szpitalu to jakaś porażka. Mojemu rocznemu dziecku pediatra nie rozpoznał zapalenia oskrzeli, powiedział , że dziecku nic nie jest, że ma tylko nieżyt nosa. Masakra. Nigdy więcej nie chcę spotkać tego pediatry. Dodam, że była to niedziela, godzina 9- ta rano gdzie Pan doktor nie był zbyt zadowolony, że został obudzony. brrrrrrr
Ja korzystałam z dziećmi kilkakrotnie w Policach z nocnej i świątecznej opieki lekarskiej i za każdym razem atmosfera badania była miła, a lekarz postawił trafną diagnozę. Może miałam szczęście a może coś się zmieniło bo od naszej ostatniej wizyty chyba już rok upłynął.
Odkąd nocna i świąteczna opieka medyczna opuściła Medikę to jest po prostu jakiś dramat. Mi dziecko z zapaleniem ucha wypuścili do domu bez antybiotyku, bo jak to „lekarz” stwierdził: „na jedno ucho antybiotyku się nie przepisuje”. Rano syn miał zapalenie obu uszu. Natomiast u bratanka nie potrafił stwierdzić cukrzycy i tylko uparte działania rodziców doprowadziły do wymuszenia skierowania do szpitala. Gdyby posłuchali „lekarza” i wrócili do domu młody zapadłby w śpiączkę.
W końcu się ktoś za to wziął, toć ci lekarze szczególnie pediatrzy nie potrafią rozpoznać u dziecka choroby , osobiście staram się nie chodzić na nocne dyżury , ale jeśli się coś poważnego u dziecka dzieje rozważam wizytę na Unii
My niestety jesteśmy tam do częstym gościem. Kiedyś lekarz zlecił córce badanie krwi i moczu. Badanie moczu wyszło zafałszowane (nic dziwnego skoro nie mogłam jej normalnie tam umyć przed pobraniem, bo warunki na to nie pozwalają). Lekarz kazał powtórzyć badanie i tu uwaga ODPŁATNIE, ponieważ on może dać tylko jedno skierowanie. Receptę wystawił na za silną formę maści (aptekarka zauważyła to to i na szczęście nie chciała wydać, tylko kazała iść poprawić do lekarza). Powiem wam, że opieka dla dorosłych też nie jest fachowa. Dostałam raz strasznej infekcji…dodatkowo jestem po operacji zatok do tego doszła gorączka prawie 40 stopni. Miałam odlot. Prawie nieprzytomną mąż zawiózł mnie do szpitala. Ledwo szłam, nie miałam siły mówić, zawroty głowy i straszny ból głowy i twarzy. Lekarz (młody- ten sam co zazwyczaj) jak usłyszał, że kilka miesięcy wcześniej miałam operacje to stwierdził od razu, że mąż ma mnie zawieźć na Unię na laryngologie (sam samochodem). Mąż „wytłumaczył” lekarzowi, że jak on mnie zawiezie, to będę tam w kolejce sto lat czekała. Lekarz przytaknął. Przyszedł za chwile i powiedział, że karetka może być najszybciej za 40 minut. Nie rozumiem tego, bo pod szpitalem stały 2 – no chyba, że oni maja jakiś swój transport inny…