Moja pierwsza Wielka Wyprawa Rowerowa

PIERWOTNY PLAN TRASY:

Kostrzyn nad Odrą – Siekierki – Trzcińsko Zdrój – Gryfino – Szczecin – POLICE

Adrenalina nie bardzo pozwalała zasnąć poprzedniego wieczora, więc gdy budzik zadzwonił 4:40 burknąłem w jego kierunku kilka „ciepłych” słów. Po chwili jednak błysnęło w głowie – JADĘ – i wyskoczyłem z łóżka na szybkie mycie i kawę, by kwadrans przed piątą już siedzieć na rowerze. Wszystko było już spakowane dzień wcześniej.

Autobus 107 o 5:00 z Polany, całą drogę w maseczce wraz z około 30 innymi pasażerami(tez w maseczkach). Z Rodła szybki przejazd na Dworzec PKP, okazała winda zwiozła mnie z rowerem na peron IV i o 6:05 wyruszyłem szynobusem z miejscami na rowery do Kostrzyna(bilet 21,50 zł plus 7 zł za rower).

W przestrzeni rowerowej jeszcze jeden rowerzysta z pięknym gravelem Canyona. On planował trasę z Godkowa(pociąg jedzie tam godzinę) do Siekierek i dalej po niemieckiej stronie trasą wałem wzdłuż Odry – trasa ciekawa, warto ją rozważyć na kolejny wyjazd.

Punktualnie o 7:30 mój wspaniały, klimatyzowany pociąg dowiózł mnie do Kostrzyna. Wskoczyłem na siodło i pognałem po śladzie trasy, którą dostałem od znajomego.

Pierwszy odcinek pustą drogą asfaltową, potem skręt i dalej już przy samej Odrze ścieżką wśród pastwisk. Nazwałem to miejsce Krainą Krowich Placków, bo było ich milion. Rozpościerał się przede mną obszar przepięknych nadodrzańskich krajobrazów PORZECZA i Parku Krajobrazowego „Ujście Warty”.

Tu spotkały mnie dwie niespodzianki.

Pierwsza delikatna w swej naturze, w wyniku drobnej zmyłki trasy wylądowałem w podmokłym terenie i musiałem lekko zawrócić.

Druga była bardziej kategoryczna – droga, bowiem, całkiem się skończyła.

Jazdę przerwała mi niewielka rzeczka Myśla uchodząca w tym miejscu do Odry. Trzeba było się cofnąć i szukać alternatywnej trasy. Ta zawiodła mnie do uroczej wsi Czelin.

Ujście Myśli. Brak mostu, brak brodu. Za to krowich placków od groma 🙂

Do Czelina dotarłem trochę lasem, trochę asfaltem. Tu spotkałem pierwsze sarny i zające, a nad głowa przeleciał mi helikopter LPR. W Czelinie, mniej więcej 40 km od startu, po niemal 3 godzinach jazdy, w sklepiku wiejskim kupiłem cole i loda, uciąłem sobie pogawędkę z Panią Sklepową o tym, że 500+ to najlepiej założyć sobie Profil Zaufany, choć na KinderGelda to się nie da.

Robiło się coraz cieplej, wszak to już prawie południe. Mój czterolitrowy zapas wody był już w połowie zużyty.

Dalej, asfaltówką, poleciałem na Gozdowice, Stare Łysogórki i Siekierki. Chwila przerwy na Cmentarzu Siekierkowskim i…

…tu przytrafił się mój pierwszy FART.

Kierując się Google Maps chciałem pojechać na Moryń. Nawigacja zaproponowała mi drogę, która po 300 metrach zmieniła się w piaszczysty koszmar.

Szybka decyzja – zawracam do Siekierek, porzucam pierwotny plan i dalej pojadę wzdłuż Odry. Niecałe 4 kilometry dalej ujrzałem PRZECUDNEJ URODY, asfaltową trasę rowerową 20 do Morynia.

Nie da się opisać przyjemności jazdy tą trasą. Jest przepiękna i przewygodna. Aż samo jedzie 🙂 Gładki asfalt o szerokości ok. 3 metrów. Trasa prawdopodobnie wytyczona na śladzie dawnej linii kolejowej. Prosta, z łagodnymi łukami, zarośnięta drzewami, które dawały przyjemny cień. Trasa 20 jest SUPER, polecam.

Minąłem Moryń i pojawiły się pierwsze oznaki zmęczenia. Został litr wody, upał zaczynał doskwierać. Postanowiłem więc nie szaleć. Dojechać do Godkowa i złapać pociąg powrotny.

Godków osiągnąłem po 80 kilometrach i ponad 5 godzinach podróży. Na rozkładzie wyczytałem, że pociąg będzie za godzinę, o 14:11.

Usiadłem w cieniu, zjadłem dwie kanapki, upiłem połowę zapasu wody. Pomyślałem, że kupię sobie bilet, więc ściągnąłem apkę PolRegio i to mi uratowało wyprawę.

Gdy zacząłem wyszukiwać połączenie, okazało się, że ten o 14:11 nie jeździ w soboty i najbliższy pociąg mam o 16:40.

Po serii głośno wypowiedzianych słów, które kompletnie nie nadają się do cytowania, podjąłem decyzję – jadę dalej i zobaczymy…

Dokulałem się do Trzcińska Zdrój, gdzie z miejsca powitał mnie sklep DINO. Parkując rower przy sklepie spotkałem dwie dziewczyny na góralach.

Po zwyczajowym cześć-cześć rzuciłem złotą myślą ‘Kupcie dużo wody. Ja już wypiłem 4 lity” Dziewczyny się zaśmiały i powiedziały że lecą na jedzenie, na rynku w Trzcińsku jest jakaś knajpa. Odkrzyknąłem że zaraz dojadę i poleciałem kupić 2 butle wody i colę.

Pomyślałem sobie, zjem obiad i zobaczymy co dalej.

Rynek w Trzcińsku Zdrój – widok z mojego miejsca w knajpce

Gdy dojechałem do knajpki, przed którą parkowało ze 20 rowerów, zamówiłem schabowego i flaki, dosiadłem się do dziewczyn, które ucinały sobie pogawędkę z dwoma Panami z sąsiedniego stolika. Jak się okazało jeden z Panów był z Polic, co uczciłem serdecznym uściskiem ręki z „krajanem”.

Dziewczyny na mój widok zaśmiały się „O! Jest Dzik, co wypił już 4 litry wody”(podróżowałem bowiem w mojej ulubionej koszulce z SKB DZIK). Podczas jedzenia zacząłem podejrzewać, że dziewczyny są parą. Dalsza rozmowa potwierdziła moje domysły.

Standardowa wymiana wieści z tras ujawniła, że są ze Szczecina, dużo jeżdżą rowerami. W piątek przyjechały na rowerach do Cedyni, gdzie ulokowały się w hotelu i jeżdżą okolicznymi trasami. W pewnej chwili wymienialiśmy się informacjami ile dziś od rana mamy kilometrów w nogach, gdy powiedziałem „Stówka” usłyszałem – „to już teraz wiadomo skąd te 4 lity wody Dziku”.

Dziewczyny odjechały wcześniej, ja dokończyłem flaki(jakoś dziwnie najpierw dostałem schabowego) i postanowiłem, że jadę dalej. Na wjeździe na Rynek w Trzcińsku widziałem tabliczkę, że do Gryfina 42 km.

Mostek nad potokiem. Dobre 10 metrów w dół. Piękne miejsce

Trasa rowerowa 3 nie jest już tak fajna jak dwudziestka.

Zaraz za Trzcińskiem wiedzie szutrową i kamienistą droga leśną. Cały czas zastanawiałem się kiedy złapię gumę. Dopiero po dobrych kilkunastu kilometrach zmieniła się w asfaltową, niestety w wielu miejscach asfalt wybrzuszyły korzenie drzew i zdarzały się niespodzianki. Nie straciła jednak na urodzie okolica. Piękne widoki, pola i jeziora. Ca jakiś czas ławki i miejsca postojowe oraz drogowskazy z podaną odległością do kolejnej miejscowości.

Bardzo ucieszył mnie drogowskaz Baniewice – Winnica Turnau 2,5 km. W tym miejscu odbiłem z „trójki” i podjechałem na zakupy.

Niestety, wyprzedane są już całkowicie wina czerwone, co wywołało mój smutek, bo szczególnie przypadł mi do gustu Baniewicki Pinot Noir.

Kupiłem więc Johannitera dla żony i pognałem dalej na Banie i Borzym.

Tu też napotkałem kilkukilometrowy odcinek szutrowy lasem. Zrobiło się też pagórkowato, co mocno nadwątliło moje resztki sił w nogach i bolący zadek.

W Chwarstnicy, na 136 kilometrze i po ponad 8,5 godziny podróży wyczerpała się bateria w moim zegarku Polar V800. Zanim zdążyłem podłączyć powerbanka zegarek zatrzymał pomiar i wyłączył się. Całe szczęście, że zapisał trasę.

Zostało mi jakieś 7 kilometrów do Gryfina, które z trudem pokonałem z ugruntowanym w głowie postanowieniem, że odpuszczam dalszą trasę i wsiadam w pociąg w Gryfinie.

Do pociągu miałem ponad godzinę, więc uzupełniłem zapasy energii w Żabce(pączki i wafelki). Niestety, nie znalazłem żadnego czynnego baru z fastfoodami, a miałem ogromną chęć na kebsa.

O 19:15 podjechał pociąg (bilet do Szczecina 6,50 plus opłata za rower 7 zł). Prawie wszyscy pasażerowie, ładnie ubrani, jechali na kolację i „melanż” do Szczecina.

W części rowerowej naliczyłem 7 rowerów.

Swoją podróż zakończyłem o 19:43 na Stacji Szczecin Główny, gdzie czekała już moja rodzina i odwiozła mnie do domu.

PODSUMOWANIE:

https://flow.polar.com/training/relive/4986561816

Trasa: Kostrzyn-Siekierki-Moryn-Trzcińsko Zdrój-Baniewice-Gryfino

W nogach 145 km

W zadku 9 godzin w siodle

Łączny czas wyprawy 15,5 godziny

Wypiłem 8 litrów wody💧 Zjadłem 4 kanapki, 3 paczki ciastek, schabowego, flaki, dwa pączki i dwa wafelki, cztery muchy i komara.

Widziałem 7 sarenek i dwa zające oraz jednego Pana śpiącego na ławce Jechałem dwiema trasami rowerowymi 3 i 20, Zabłądziłem dwa razy, Kupiłem jedno wino🍷, Raz skończyła mi się droga i musiałem zawracać

NA KONIEC

Dokładne planowanie i rozpoznanie trasy jest przy takich wyprawach bardzo ważne.

Ja poszedłem trochę na żywioł i zapłaciłem za to zgubieniami trasy i koniecznością nadrabiania kilometrów. Było też trochę partyzantki, szczególnie w miejscach, gdzie nie było zasięgu dla nawigacji i jechałem „na czuja”

Sprzęt sprawdził się znakomicie.

Niezmiernie ważne jest założenie odpowiednich spodenek rowerowych z dobrej jakości wkładką.

Prawie 9 godzin na siodełku rowerowym robi z tyłka „jesień średniowiecza”

I rzecz druga – Plan był inny. Dotrzeć do samych Polic. Więc wyprawa nieudana.

Nie udało się dojechać do Polic, bo zwyczajnie, zabrakło mi sił na więcej.

Następnym razem się uda.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.