Pierwsza tura wyborów prezydenckich za nami. W chwili, gdy piszę te słowa w telewizyjnej debacie padają znamienne słowa „Nie ma sensu debatować o lewicy Panie Redaktorze, bo w tej chwili lewicy w Polsce, na szczęście, już nie ma.” Wypowiada je Roman Giertych. I choć słowa padają z ust postaci, która nie budzi we mnie szczególnego entuzjazmu, to jest w nich zawarta refleksja nr 1.
Refleksja nr 1 – „Koniec lewicy postPeeReLowskiej”
Za kilka miesięcy, po wyborach parlamentarnych znikną z polityki już na zawsze twarze L. Millera, J. Wenderlicha. Zniknie SLD i zakończy się pewna historia. Nie oceniam, stwierdzam. Lewicy w Polsce jednak nie zabraknie. Idee lewicowe są bowiem obecne w programach obu wiodących ugrupowań. W zakresie gospodarczym lewicowy program głosi PiS. W sferze społecznej lewicowe prądy widać w PO. Sieroty po SLD jakoś sobie miejsce znajdą. Starzy „towarzysze” odejdą na zasłużone emerytury. Młodzi działacze pewnie za jakiś czas odnajdą się w szergach PO. Wszelkie próby typu ruch Kalisza, czy Stowarzyszenie Napieralskiego uważam za „ostatnie podrygi”, a i samemu Biedroniowi nie daję większych szans na odegranie roli zbawcy lewicy. Raz, że pewnie nie bardzo mu się chce, dwa, że budowanie lewicy na seksualności i antyklerykalizmie nie stanowi poważnej podstawy do zbudowania szerszego forum politycznego.
„Jurek (Leszek), Ogórek – kiełbasa i sznurek. Ogórek uciekła, Jurek( z Leszkiem) do piekła”.
Refleksja nr 2 – „Gajowy tylko groteskowy”
Gajowy pilnuje gaju albo żyrandola jeśli akurat jest prezydentem. Jeżeli sztab gajowego nie wymyśli jakiegoś cudu, zmieni się „żyrandol-mistrz”.
Poniedziałkowy poranek daje kilka odpowiedzi w kwestii cudów. Duda rano w warszawskim metrze ściska dłonie i dziękuje za poparcie. Gajowy ogłasza referendum w sprawie JOW-ów, co podnosi groteskowość jego pomysłu i jego postaci do rozmiarów olbrzyma.
Przyznam, że trochę mi szkoda. Liczyłem na to, że Gajowy zostanie i spędzi najbliższą kadencję w koabitacji z PiS, który najpewniej przejmie rządy po PDU i PEK.
Miał być wierszyk ale uznałem, że najbardziej trafnym podsumowaniem tej refleksji będą słowa samego „groteskowego Gajowego” podczas ogłaszania referendum i internetowy komentarz mojego starego znajomego do tych słów:
„Wynik wyborów uświadomił mi, że konieczne są zmiany w relacji między obywatelem a państwem oraz wzmocnienie mechanizmów, które pozwalają obywatelom wpływać na bieg spraw w Polsce.” – NIEMO – K…A – ŻLIWE!
Refleksja nr 3 – „Dałem głos Kukizowi i co dalej…?”
Cieszę się, że mój „czarny koń” okazał się koniem okazałym, rumakiem można powiedzieć. Paweł Kukiz wierzący żarliwie w uzdrawiającą moc JOW-ów oraz mówiący wprost to, co mnóstwo ludzi myśli od dawna, jest dziś bohaterem i gwiazdą.
Gdy trzy lata temu angażowałem się w ruch zmieleni.pl walczący o referendum w sprawie JOW-ów czułem ten fajny dreszczyk wspólnego działania, wiary w słuszną ideę. Kierunek pierwszych politycznych kroków Kukiza(zbliżenie do Solidarności) sprawił, że z akcji się wymiksowałem.
Dziś wszyscy komentatorzy i inni znawcy głośno mówią, że wyniki wyborów za dwa tygodnie rozstrzygną ci, co poparli Kukiza. Dodają, że „wiadomym jest, iż… wyborcom Kukiza jest bliżej do PiS niż do PO, zatem wynik wyborów jest już przesądzony”.
Sam Kukiz mówi „nie zdradzę Was”, „nie sprzedam się” tłumy skandują, Lis przeprasza, ludzie się cieszą, ślą Pawłowi gratulacje i życzenia wywołując drżenie niepokoju u wielu sztabowców…
Tymczasem wśród polityków i znacznej części mediów, świadomych tego co powyżej, zapanował nowy wirus o skomplikowanej nazwie JOW. Wszyscy wokół o JOW myślą (tylko ciepło, nie tam z odrazą jak zawsze, a z żarliwym ciepłem), mówią, wierzą, uwielbiają, kochają i pragną.
I tak już będzie do 22 maja…
Gdyby ktoś się dał zwieść tej atmosferze, JOWialnej i przyjaznej, powiem tylko tyle(za internautami) – Wiele wskazuje na to, że po 24 maja w naszym kraju będzie troszeczkę mniej „…JOWo”