Od kilku dni analizuję projekt budżetu Gminy Police na rok 2021. Nie jest to budżet marzeń. Powiem więcej, budżet jest bardzo daleki od wymarzonego. Poszukując informacji dotyczących finansowania oświaty, przypadkowo natrafiłem na wypowiedź byłego ministra(obecnie wiceministra) edukacji Pana Dariusza Piątkowskiego.
Szef MEN pytany w Telewizji Republika, czy zapowiedziane podwyżki wynagrodzeń w oświacie nie są zagrożone, odpowiedział, że w tej chwili samorządy otrzymują subwencje oświatową, w której m.in. naliczane są dodatkowe środki na podwyżkę wynagrodzeń od września tego roku.
„Na dzień dzisiejszy mogę tylko powiedzieć, że subwencja przekazywana do samorządów obejmuje tę podwyżkę” – D. Piątkowski „
Otóż, Proszę Państwa
TO NIE JEST PRAWDA
A podany przykład jasno pokazuje jaka jest polityka rządu PiS wobec samorządów i… należy rzeczy nazwać po imieniu, uważam, że jest to polityka wroga, uderzająca w samorządy czyli UDERZAJĄCA W MIESZKAŃCÓW
Do wypowiedzi Pana ministra odniosę fakty z projektu budżetu Gminy Police na rok 2021
Subwencja oświatowa(czyli pieniądze, które rząd przekazuje samorządom na funkcjonowanie oświaty) w roku 2021 wyniesie 23.772.010 zł.
W roku obecnym, 2020, subwencja wyniosła 23.758.397 zł
Zatem WZROŚNIE ona w przyszłym roku o… 13.613 zł !!!
Skonfrontujmy to co rząd łaskawie DAJE, z tym, co my, Policzanie, wydajemy.
W roku 2021 na same wynagrodzenia dla nauczycieli w szkołach i przedszkolach wydamy 38.040.000 zł (o 1.760.000 zł więcej, niż w roku 2020).
Dlaczego te wydatki wzrosną?
Bo rząd ustalił podwyżki dla nauczycieli(i bardzo słusznie, popieram podwyżki dla nauczycieli z wielkim entuzjazmem).
Rząd ustalił też wzrost płacy minimalnej od 1 stycznia 2021 do kwoty 2.800 zł co będzie skutkowało podwyżkami dla pracowników obsługi w naszych szkołach.
Tyle, że…
RZĄD USTALIŁ ALE NIE DAŁ NA TO KASY!!!
O! Przepraszam, dał 13 tysięcy 😀
Rząd jest dobrym wujkiem, dobroczyńcą i łaskawcą ale NIE PŁATNIKIEM.
W roku 2021 Gmina Police, a więc mieszkańcy Polic, wydadzą na całą oświatę gminną łącznie 67.953.677 zł, subwencja z budżetu Państwa pokryje ledwie 35% kosztów funkcjonowania polickiej oświaty.
LUKA W FINANSOWANIU OŚWIATY WYNOSI PONAD 44 MLN ZŁOTYCH
Jest oczywiste, że szkolnictwo gminne jest zadaniem własnym gminy i ona powinna je finansować.
Ale!
To rząd ustalił podwyżki wynagrodzeń w oświacie. Więc OCZYWISTYM BYĆ POWINNO, że te podwyżki powinien sfinansować.
JAK DAJESZ, TO DAWAJ ZE SWOICH, A NIE Z CUDZYCH
Tymczasem subwencja oświatowa NIE POKRYWA NAWET kosztów wynagrodzeń, nie mówiąc już o ich wzroście.
To rząd wprowadził reformę oświaty likwidując gimnazja i wprowadzając do przedszkoli dzieci od 3 roku życia. Skutkowało koniecznością rozbudowy dwóch przedszkoli za ponad 11 mln złotych (żeby się dzieci pomieściły) oraz WZROSTEM, tak! WZROSTEM kosztów funkcjonowania polickiej oświaty.
Tymczasem subwencja oświatowa wzrasta o 13 tys. !!!
DECYZJE RZĄDU PiS POWODUJĄ LAWINOWY WZROST KOSZTÓW FUNKCJONOWANIA GMINY.
KONIECZNE JEST WYDANIE DODATKOWYCH MILIONÓW ZŁOTYCH, A WYDATKI TE NIE SĄ POKRYTE ANI SUBWENCJĄ ANI NAWET WZROSTEM DOCHODÓW Z PODATKÓW.
I tu mamy odpowiedź – dlaczego nie będzie dokończony remont Bankowej w przyszłym roku.
Od kilku dni elektryzuje mnie nowe wyzwanie, w czerwcu przyszłego roku wezmę udział w ultramaratonie rowerowym POMORSKA500. Będę miał 80 godzin na przejechanie trasy z okolic Stepnicy do Gdańska liczącej ponad 500 km. Impreza już uzyskała miano Piekła Północy.
Pierwotny plan zakładał, że imprezę przejedziemy we trzech, całą ekipą Rowerowych Polic. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała nasze założenie. Okazało się, że POMORSKA cieszy się tak ogromnych zainteresowaniem, że na pierwotne 350 miejsc zgłosiło się ponad tysiąc chętnych rowerzystów. W efekcie, tylko mnie udało się zdobyć miejsce w wyścigu i to i tak, dopiero w dogrywce, po rozszerzeniu puli zawodników do 450. Chłopaki nie mieli tyle szczęścia, więc Rowerowe Police będą miały skromniejszą, jednoosobową reprezentację w imprezie.
Moje doświadczenie w wyprawach rowerowych jest znikome, w ultrawyprawach – żadne. Na szczęście w internecie jest sporo opracowań poradników, filmów publikowanych przez doświadczonych uczestników takich wypraw. Jest więc skąd czerpać wiedzę.
Poniższe, jest efektem moich przemyśleń na gorąco, uwzględniając stan mojej wiedzy obecnej. Sądzę, że plan będzie jeszcze wielokrotnie zmieniany i doskonalony. A wraz z nabywanym doświadczeniem, będę bardziej pewny co do jego potencjalnej skuteczności.
Jeżeli czytający, a bardziej doświadczeni, zechcą coś doradzić, dać wskazówkę – każda pomoc jest dla mnie ważna i cenna.
Na dziś intensywnie myślę o przygotowaniu się do tej piekielnej jazdy w trzech obszarach:
Przygotowanie fizyczne i mentalne oraz zbieranie doświadczenia
Taktyka w wyścigu
Sprzęt
PRZYGOTOWANIE FIZYCZNE I MENTALNE ORAZ ZBIERANIE DOŚWIADCZENIA
Analizując opowieści doświadczonych wyprawowców rowerowych na pierwsze miejsce wychodzi jedna, bardzo ważna sprawa – najważniejsza jest GŁOWA. To w głowie rozgrywa się ten wyścig i to mentalne przygotowanie jest kluczowe w sytuacji, gdy jedzie się 15 godzin, trudną trasą, w trudnym terenie i to samotnie. Na tym obszarze zatem zamierzam się skupić i zbudować sobie taki system wewnętrznej i zewnętrznej motywacji, by to Piekło przejechać.
Przygotowanie fizyczne i zbieranie doświadczenia juz sobie opracowuję. Na dziś zaplanowałem że oprócz standardowych przejażdżek treningowych „wokół komina”, czyli po urokliwych trasach Gminy Police, zorganizuję sobie 5 wypraw rowerowych, t6rzy jednodniowe i dwie dłuższe.
Na jednodniówki, ponadstukilometrowe wyprawy, zaplanowałem:
objechanie Gminy Police po jej granicach administracyjnych
Wyprawa dookoła Województwa Zachodniopomorskiego (trzy dni)
Mam nadzieję, że zrobienie wiosną tych wypraw da mi możliwośc zgromadzenia odpowiedniej ilości doświadczenia wyprawowego, a jednocześnie pomoże „szlifować” głowę.
TAKTYKA W WYŚCIGU
To się oczywiście może zmieniać. Wpływ na taktykę będzie miała przede wszystkim pogoda. tegoroczna edycja POMORSKIEJ500 była wyjątkowo mokra i błotnista, bo przez cały tydzień przed startem non stop padał deszcz. To sprawiło, że zawodnicy grzęźli w błocie po osie.
Niemniej obecne założenie wyglądają tak:
Rozkładam dystans na całe 80 godzin, czyli dziennie będę musiał pokonać od 160 do 180 km.
Wybieram wariant komfortowy i planuję noclegi stacjonarne, ze spaniem w łóżku(hotel, agroturystyka), porannym prysznicem itp.
Jeżeli będzie start wspólny, to najpewniej w okolicach 6.00-7.00 rano. Na dziś nie planuję jazdy na start dzień wcześniej i nocowania w Czarnocinie(właśnie w tej miejscowości planowany jest start). Wybieram wersję dojazdu na start transportem samochodowym albo… może się uda, że ktoś mnie podwiezie do Stepnicy łodzią 🙂
SPRZĘT
rower
Zakładam, że do Piekła pojadę gravelem. Jako opcję trzymam górala – decydować będzie pogoda. Rower już zarezerwowałem i jest spora szansa, że otrzymam go w połowie grudnia. Trasa ma trochę górek ale też łącznie ponad 140 km po asfaltach. Dlatego sądzę, że napęd 3×9 pozwoli na uporanie się z trudnościami trasy.
elektronika
Na trasę niezbędna jest nawigacja. Nie mam doświadczenia z jazdą po śladzie GPS. Będę się tego uczył podczas treningów. Liczę na Mikołaja jeśli chodzi i to urządzenie 😉 Podobnie będę się uczył obsługi kamerki GoPro. Mam jej podróbę ale jeszcze nigdy jej nie używałem „operacyjnie”. Chciałbym udokumentować Piekło, więc i obsługi kamery będę się uczył. Konieczne będą również dobre lampki i muszę opracować patent na rozmowy telefoniczne w trakcie jazdy. Będę pewnie potrzebował dopingu z domu i ze „sztabu” wyprawy.
pakowanie
Nie zabieram sprzętu do nocowania, z wyjątkiem śpiwora termicznego z folii , zatem pakunków nie będzie za wiele. Zakładam tobołek pod siodłem i torbę w ramie. Jeżeli będzie upalnie, rozważę plecak z camel bagiem na wodę. Jeżeli temperatury będą bardziej wiosenne, wodę przewiozę w trzech bidonach na ramie.
jedzenie
Zajmie mi większość przestrzeni bagażowej. Zakładam, że jedyne ciepłe posiłki na trasie, to będą hotdogi z Żabki albo Orlenu 🙂 Na wyprawie mam żelazną zasadę jedzenia co godzinę. Trzeba to będzie pomieścić w sakwojarzach 🙂
serwis
Narzędzie, części zamienne są konieczne na wyprawie. Bez nich byle awaria może zniweczyć plan przejechania trasy. Dlatego w sakwach będą i narzędzia, i zapasowe części. Urządzam sobie właśnie niewielki, amatorski warsztacik, gdzie będę szlifował i nabywał nową wiedze techniczną o serwisowaniu rowerów.
Lubię wyzwania i często stawiam sobie nowe ciekawe cele do osiągnięcia. Od jakiegoś czasu kompletnie zafiksowałem się na jeżdżenie na rowerze. Stąd i cel – mocno rowerowy. Tym razem padło na ultramaraton rowerowy POMORSKA500 zwany też PIEKŁEM PÓŁNOCY.
Na początku czerwca 2021 roku, stanę na starcie imprezy w Czarnocinie, niedaleko Stepnicy.
ZADANIE:
Pokonać na rowerze trasę liczącą nieco ponad 500 kilometrów i dojechać do mety na plaży w Gdańsku w mniej, niż 80 godzin.
Zasady ultramaratonu są takie, że należy go odbyć bez pomocy z zewnątrz. Tzn., nie mogę sobie przygotować na trasie punktów wsparcia. Musze korzystać z tego, co spotkam na trasie, na równych zasadach, jak każdy z zawodników. Mogę zrobić zakupy w sklepie, mogę skorzystać z noclegu w hotelu ale na równych zasadach dla wszystkich uczestników.
Rzecz jasna, muszę go przejechać rowerem napędzanym siłą mięśni, moich, nie cudzych watów czy amperów 🙂
Jednak impreza cieszy się tak ogromną popularności, że moi towarzysze nie zdołali się na nią zapisać. Będzie jeszcze dogrywka i dodatkowa pula miejsc, może jakimś cudem uda im się zdobyć możliwość uczestnictwa.
Trzymam mocno kciuki.
SPRZĘT:
Pracuję właśnie nad taktyką, wyposażeniem w sprzęt i buduję formę. Trasę pokonam na nowym rowerze, który właśnie „płynie” do Polski. Będzie to gravel firmy MARIN, model Four Corners
Rower zamówiłem w polickim sklepie SPINER.
Będzie trudno, będzie srogo i będzie… FAJNIE 🙂
Podrzucam link do filmiku z tegorocznej edycji PIEKŁA 🙂
Adrenalina nie bardzo pozwalała zasnąć poprzedniego wieczora, więc gdy budzik zadzwonił 4:40 burknąłem w jego kierunku kilka „ciepłych” słów. Po chwili jednak błysnęło w głowie – JADĘ – i wyskoczyłem z łóżka na szybkie mycie i kawę, by kwadrans przed piątą już siedzieć na rowerze. Wszystko było już spakowane dzień wcześniej.
Autobus 107 o 5:00 z Polany, całą drogę w maseczce wraz z około 30 innymi pasażerami(tez w maseczkach). Z Rodła szybki przejazd na Dworzec PKP, okazała winda zwiozła mnie z rowerem na peron IV i o 6:05 wyruszyłem szynobusem z miejscami na rowery do Kostrzyna(bilet 21,50 zł plus 7 zł za rower).
W przestrzeni rowerowej jeszcze jeden rowerzysta z pięknym gravelem Canyona. On planował trasę z Godkowa(pociąg jedzie tam godzinę) do Siekierek i dalej po niemieckiej stronie trasą wałem wzdłuż Odry – trasa ciekawa, warto ją rozważyć na kolejny wyjazd.
Punktualnie o 7:30 mój wspaniały, klimatyzowany pociąg dowiózł mnie do Kostrzyna. Wskoczyłem na siodło i pognałem po śladzie trasy, którą dostałem od znajomego.
Pierwszy odcinek pustą drogą asfaltową, potem skręt i dalej już przy samej Odrze ścieżką wśród pastwisk. Nazwałem to miejsce Krainą Krowich Placków, bo było ich milion. Rozpościerał się przede mną obszar przepięknych nadodrzańskich krajobrazów PORZECZA i Parku Krajobrazowego „Ujście Warty”.
Tu spotkały mnie dwie niespodzianki.
Pierwsza delikatna w swej naturze, w wyniku drobnej zmyłki trasy wylądowałem w podmokłym terenie i musiałem lekko zawrócić.
Druga była bardziej kategoryczna – droga, bowiem, całkiem się skończyła.
Jazdę przerwała mi niewielka rzeczka Myśla uchodząca w tym miejscu do Odry. Trzeba było się cofnąć i szukać alternatywnej trasy. Ta zawiodła mnie do uroczej wsi Czelin.
Ujście Myśli. Brak mostu, brak brodu. Za to krowich placków od groma 🙂
Do Czelina dotarłem trochę lasem, trochę asfaltem. Tu spotkałem pierwsze sarny i zające, a nad głowa przeleciał mi helikopter LPR. W Czelinie, mniej więcej 40 km od startu, po niemal 3 godzinach jazdy, w sklepiku wiejskim kupiłem cole i loda, uciąłem sobie pogawędkę z Panią Sklepową o tym, że 500+ to najlepiej założyć sobie Profil Zaufany, choć na KinderGelda to się nie da.
Robiło się coraz cieplej, wszak to już prawie południe. Mój czterolitrowy zapas wody był już w połowie zużyty.
Dalej, asfaltówką, poleciałem na Gozdowice, Stare Łysogórki i Siekierki. Chwila przerwy na Cmentarzu Siekierkowskim i…
…tu przytrafił się mój pierwszy FART.
Kierując się Google Maps chciałem pojechać na Moryń. Nawigacja zaproponowała mi drogę, która po 300 metrach zmieniła się w piaszczysty koszmar.
Szybka decyzja – zawracam do Siekierek, porzucam pierwotny plan i dalej pojadę wzdłuż Odry. Niecałe 4 kilometry dalej ujrzałem PRZECUDNEJ URODY, asfaltową trasę rowerową 20 do Morynia.
Nie da się opisać przyjemności jazdy tą trasą. Jest przepiękna i przewygodna. Aż samo jedzie 🙂 Gładki asfalt o szerokości ok. 3 metrów. Trasa prawdopodobnie wytyczona na śladzie dawnej linii kolejowej. Prosta, z łagodnymi łukami, zarośnięta drzewami, które dawały przyjemny cień. Trasa 20 jest SUPER, polecam.
Minąłem Moryń i pojawiły się pierwsze oznaki zmęczenia. Został litr wody, upał zaczynał doskwierać. Postanowiłem więc nie szaleć. Dojechać do Godkowa i złapać pociąg powrotny.
Godków osiągnąłem po 80 kilometrach i ponad 5 godzinach podróży. Na rozkładzie wyczytałem, że pociąg będzie za godzinę, o 14:11.
Usiadłem w cieniu, zjadłem dwie kanapki, upiłem połowę zapasu wody. Pomyślałem, że kupię sobie bilet, więc ściągnąłem apkę PolRegio i to mi uratowało wyprawę.
Gdy zacząłem wyszukiwać połączenie, okazało się, że ten o 14:11 nie jeździ w soboty i najbliższy pociąg mam o 16:40.
Po serii głośno wypowiedzianych słów, które kompletnie nie nadają się do cytowania, podjąłem decyzję – jadę dalej i zobaczymy…
Dokulałem się do Trzcińska Zdrój, gdzie z miejsca powitał mnie sklep DINO. Parkując rower przy sklepie spotkałem dwie dziewczyny na góralach.
Po zwyczajowym cześć-cześć rzuciłem złotą myślą ‘Kupcie dużo wody. Ja już wypiłem 4 lity” Dziewczyny się zaśmiały i powiedziały że lecą na jedzenie, na rynku w Trzcińsku jest jakaś knajpa. Odkrzyknąłem że zaraz dojadę i poleciałem kupić 2 butle wody i colę.
Pomyślałem sobie, zjem obiad i zobaczymy co dalej.
Rynek w Trzcińsku Zdrój – widok z mojego miejsca w knajpce
Gdy dojechałem do knajpki, przed którą parkowało ze 20 rowerów, zamówiłem schabowego i flaki, dosiadłem się do dziewczyn, które ucinały sobie pogawędkę z dwoma Panami z sąsiedniego stolika. Jak się okazało jeden z Panów był z Polic, co uczciłem serdecznym uściskiem ręki z „krajanem”.
Dziewczyny na mój widok zaśmiały się „O! Jest Dzik, co wypił już 4 litry wody”(podróżowałem bowiem w mojej ulubionej koszulce z SKB DZIK). Podczas jedzenia zacząłem podejrzewać, że dziewczyny są parą. Dalsza rozmowa potwierdziła moje domysły.
Standardowa wymiana wieści z tras ujawniła, że są ze Szczecina, dużo jeżdżą rowerami. W piątek przyjechały na rowerach do Cedyni, gdzie ulokowały się w hotelu i jeżdżą okolicznymi trasami. W pewnej chwili wymienialiśmy się informacjami ile dziś od rana mamy kilometrów w nogach, gdy powiedziałem „Stówka” usłyszałem – „to już teraz wiadomo skąd te 4 lity wody Dziku”.
Dziewczyny odjechały wcześniej, ja dokończyłem flaki(jakoś dziwnie najpierw dostałem schabowego) i postanowiłem, że jadę dalej. Na wjeździe na Rynek w Trzcińsku widziałem tabliczkę, że do Gryfina 42 km.
Mostek nad potokiem. Dobre 10 metrów w dół. Piękne miejsce
Trasa rowerowa 3 nie jest już tak fajna jak dwudziestka.
Zaraz za Trzcińskiem wiedzie szutrową i kamienistą droga leśną. Cały czas zastanawiałem się kiedy złapię gumę. Dopiero po dobrych kilkunastu kilometrach zmieniła się w asfaltową, niestety w wielu miejscach asfalt wybrzuszyły korzenie drzew i zdarzały się niespodzianki. Nie straciła jednak na urodzie okolica. Piękne widoki, pola i jeziora. Ca jakiś czas ławki i miejsca postojowe oraz drogowskazy z podaną odległością do kolejnej miejscowości.
Bardzo ucieszył mnie drogowskaz Baniewice – Winnica Turnau 2,5 km. W tym miejscu odbiłem z „trójki” i podjechałem na zakupy.
Niestety, wyprzedane są już całkowicie wina czerwone, co wywołało mój smutek, bo szczególnie przypadł mi do gustu Baniewicki Pinot Noir.
Kupiłem więc Johannitera dla żony i pognałem dalej na Banie i Borzym.
Tu też napotkałem kilkukilometrowy odcinek szutrowy lasem. Zrobiło się też pagórkowato, co mocno nadwątliło moje resztki sił w nogach i bolący zadek.
W Chwarstnicy, na 136 kilometrze i po ponad 8,5 godziny podróży wyczerpała się bateria w moim zegarku Polar V800. Zanim zdążyłem podłączyć powerbanka zegarek zatrzymał pomiar i wyłączył się. Całe szczęście, że zapisał trasę.
Zostało mi jakieś 7 kilometrów do Gryfina, które z trudem pokonałem z ugruntowanym w głowie postanowieniem, że odpuszczam dalszą trasę i wsiadam w pociąg w Gryfinie.
Do pociągu miałem ponad godzinę, więc uzupełniłem zapasy energii w Żabce(pączki i wafelki). Niestety, nie znalazłem żadnego czynnego baru z fastfoodami, a miałem ogromną chęć na kebsa.
O 19:15 podjechał pociąg (bilet do Szczecina 6,50 plus opłata za rower 7 zł). Prawie wszyscy pasażerowie, ładnie ubrani, jechali na kolację i „melanż” do Szczecina.
W części rowerowej naliczyłem 7 rowerów.
Swoją podróż zakończyłem o 19:43 na Stacji Szczecin Główny, gdzie czekała już moja rodzina i odwiozła mnie do domu.
Wypiłem 8 litrów wody💧 Zjadłem 4 kanapki, 3 paczki ciastek, schabowego, flaki, dwa pączki i dwa wafelki, cztery muchy i komara.
Widziałem 7 sarenek i dwa zające oraz jednego Pana śpiącego na ławce Jechałem dwiema trasami rowerowymi 3 i 20, Zabłądziłem dwa razy, Kupiłem jedno wino🍷, Raz skończyła mi się droga i musiałem zawracać
NA KONIEC
Dokładne planowanie i rozpoznanie trasy jest przy takich wyprawach bardzo ważne.
Ja poszedłem trochę na żywioł i zapłaciłem za to zgubieniami trasy i koniecznością nadrabiania kilometrów. Było też trochę partyzantki, szczególnie w miejscach, gdzie nie było zasięgu dla nawigacji i jechałem „na czuja”
Sprzęt sprawdził się znakomicie.
Niezmiernie ważne jest założenie odpowiednich spodenek rowerowych z dobrej jakości wkładką.
Prawie 9 godzin na siodełku rowerowym robi z tyłka „jesień średniowiecza”
I rzecz druga – Plan był inny. Dotrzeć do samych Polic. Więc wyprawa nieudana.
Nie udało się dojechać do Polic, bo zwyczajnie, zabrakło mi sił na więcej.
W niedzielę 12 lipca odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich.
Ja się wybieram i oddam swój GŁOS.
I choć zdaję sobie sprawę, że ta moja kartka wyborcza będzie jedną z kilkudziesięciu milionów w całej Polsce i na świecie, to mam głębokie przekonanie i pewność siły tej kartki i tego głosu.
Idźcie głosować w niedzielę, poczujcie siłę swojej kartki wyborczej teraz i przez całe 5 lat następnej kadencji Prezydenta RP.
Na początku roku, jeszcze przed pandemią, skierowałem zgłoszenie do powiatu o problemie reklamy, która zasłania widoczność na skrzyżowaniu Piłsudskiego i Wojska Polskiego kierowcom, skręcającym w prawo w stronę Szczecina. Obie drogi są powiatowe, stąd adresat mojego wystąpienia.
Niedawno uzyskałem informację, że reklama najprawdopodobniej stoi jednak na terenie gminnym, więc 21 maja ponowiłem swoje zgłoszenie, tym razem do służb gminnych.
Skorzystałem tez z możliwości wygenerowania zgłoszenia przez Policki Portal Mapowy.
Dziś dostałem info o zmianie statusu zgłoszenia, co oznacza, ze sprawa jest badana i być może, w niedalekiej przyszłości, nastąpią zmiany w tym zakresie.